Sławni w Pałacu Staszica

Hanna Krajewska

Pałac znajdujący się przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie od zawsze związany był z osobą Stanisława Staszica. To on go wykreował, nadał kształt, przebywał w nim i odcisnął piętno swojej osobowości. Stanisław Staszic miał dobrą rękę do spraw naukowych i finansowych, którymi się zajmował. Można nawet użyć porównania, że był niczym król Midas — czego dotknął, zamieniało się w coś wartościowego, a na dodatek trwałego. Zdecydowana większość jego pomysłów rozwija się do dnia dzisiejszego (np. Uniwersytet Warszawski, Politechnika Warszawska, Instytut Głuchoniemych, Szkoła Główna Handlowa).

Pałac Staszica został wybudowany w 1823 roku z przeznaczeniem na siedzibę Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, czyli instytucji naukowej. Przestrzeń ta wymagała więc odpowiedniej oprawy, inspirującej dyskusje. W chwili powstania swym wyglądem przypominał gmachy publiczne we Włoszech. Celom, którym miał służyć, odpowiadały wnętrza — obszerny amfiteatr jako główna sala posiedzeń, szereg gabinetów w których tworzono warsztat naukowy, biblioteka. Za salą posiedzeń znajdowała się sala gen. Dąbrowskiego, obejmująca przedmioty zapisane dla Towarzystwa, dalej galeria obrazów, gabinet numizmatyczny, gabinet historii przyrodzonej.

Biblioteką, w której umieszczono księgozbiór polski i zagraniczny,  opiekowali się członkowie WTPN — w tym z dużym oddaniem Fryderyk Skarbek i Joachim Lelewel. Ważną rolę odgrywało również archiwum Towarzystwa. Zajmował się nim Walenty Skorochód-Majewski, który był autorem projektu organizacji archiwów w Księstwie Warszawskim.

Działalność Towarzystwa koncentrowała się na dbałości o język polski, świadomości historycznej, popieraniu rozwoju nauk przyrodniczych, technicznych, a także medycznych. Pałac od chwili powstania łączył różne funkcje, dzięki którym mogły być realizowane działania naukowe. Do dzisiaj istnieje pod nazwą Pałacu Staszica — i w ten sposób związany jest na trwałe ze swoim fundatorem.

Alexander von Humboldt - wizerunek
Alexander von Humboldt, 1843, autor: Joseph Carl Stieler

Interesująca jest ocena osiągnięć WTPN — warsztatu naukowego oraz ekspozycji bibliotecznych i muzealnych, wystawiona przez wybitnego naukowca, podróżnika i znawcę zbiorów Aleksandra von Humboldta. Przyjechał on do Warszawy w maju 1830 roku z pruskim następcą tronu Fryderykiem Wilhelmem IV. Podczas swojego pobytu w Warszawie, będąc zagranicznym członkiem Towarzystwa, 27 maja 1830 roku Humboldt odwiedził gmach przy Krakowskim Przedmieściu. 3 czerwca 1830 roku na jego cześć zorganizowano nadzwyczajne posiedzenie. Cały dzień badacz poświęcił wówczas na zapoznanie się z pracami polskich uczonych oraz z prezentowanymi przez nich zbiorami. Jako znawcy skamielin członkowie Towarzystwa podarowali mu dwa ciekawe okazy krzemienia, należące do posiadanych przez nich zbiorów tych skał, pochodzących z Wołynia i Podola, w których znajdowały się okazy zawierające jeżowce czy zęby rekina. Karol Skrodzki (zoolog, fizyk) podarował sławnemu przyrodnikowi wykres zmian meteorologicznych stolicy Królestwa Polskiego. Feliks Jarocki (zoolog) zwrócił jego uwagę na „przedpotopowe dwie głowy nosorożca dwurożnego i dwie głowy bonaza — głowy wołu”[1]. Z tego opisu, który przytacza Aleksander Kraushar, na podstawie protokołów WTPN wynika, że Gabinet Rzeczy Przyrodzonych (jak go nazywano) składał się głównie z przypadkowych zbiorów. Były one gromadzone ze spontanicznych darów różnych osób i było to zapewne bardziej silva rerum niż celowo komponowana kolekcja. Takie wrażenie mógł też odnieść Humboldt.

„Nie wiem, […] czy Humboldt był zadowolony z przyjęcia i przyjmujących, lecz to wiem, że przyjmujący zawiedli się na gościu, nie otrzymawszy od niego żadnego podziękowania, żadnego uprzejmego wyrazu. Zdawać się mogło, iż on, wśród swojej uczoności europejskiej, mało uważał i cenił polską uczoność i polskich uczonych.”[2]

Możliwe iż to, co Koźmian nazywał nieuprzejmością, było dyplomatycznym unikiem uczonego, który nie chciał dzielić się negatywną opinią bądź swoim rozczarowaniem. Towarzystwu zabrakło czasu, aby opinię Aleksandra von Humboldta wykorzystać i spojrzeć krytycznie na organizowany warsztat naukowy. Kilka miesięcy po tej wizycie wypadki nocy listopadowej skierowały uwagę wszystkich na inne tory.  Wizytę Humboldta należałoby jeszcze prześledzić w dokumentach, ponieważ dała ona możliwość konfrontacji z ówczesną zachodnią nauką i warsztatem jednego z największych uczonych.

Inaczej przedstawiała się biblioteka przez Humboldta może niedoceniona, ale stanowiąca jeden z priorytetów działalności Towarzystwa. Pełniła ona podwójną funkcję: warsztatu pracy dla członków oraz księgozbioru narodowego, gromadzącego wszystkie dzieła napisane przez Polaków lub Polski dotyczące. Realizację wyznaczonego celu ułatwiał specjalny fundusz, stworzony przez Aleksandra Sapiehę, i darowizny osób gromadzących swoje księgozbiory pod zbliżonym kątem: Sapiehowie z Kodnia, Stanisław Staszic czy Jan Henryk Dąbrowski. W oparciu o kolekcję ostatniego z wymienionych próbowano budować przestrzeń muzealną. Sam generał, który uczestniczył w większości bitew Napoleona, a umarł we własnym łóżku, jest przykładem człowieka, którego los kształtowały szczęśliwe przypadki. Zachowana kula, która prawie trafiła go w pierś, a dokładnie mówiąc w serce, w bitwie pod Loreto, jest przykładem szczęśliwego przypadku, jaki był jego udziałem. Dąbrowskiego ocaliła wówczas gruba książeczka pióra Fryderyka Schillera Wojna trzydziestoletnia. Generał, choć jest bohaterem naszego hymnu, do końca życia lepiej mówił i czytał po niemiecku niż po polsku. Dąbrowski był trzy razy ranny — zaś te trzy kule znalazły się później w zbiorach Towarzystwa, podobnie jak chorągiew wielkiego wezyra Kara Mustafy, zwana chorągwią Mahometa, zdobyta przez Jana III Sobieskiego w walce z Imperium Osmańskim w bitwie pod Parkanami w 1683 roku.

F. Schiller, Historia wojny trzydziestoletniej
F. Schiller, Historia wojny trzydziestoletniej, 1837 sygn. 380.418 A, Polona. W książce Schillera, znajdującej się na piersi gen. Dąbrowskiego, utknęła kula podczas bitwy pod Loreto.

Jan Henryk Dąbrowski zmarł w roku 1818. W testamencie zapisał swoje zbiory Towarzystwu, stawiając warunek, że powinny zostać upublicznione. Nigdy nie był osobiście w Pałacu Staszica, ponieważ gmach wybudowano pięć lat po jego śmierci, jednak jego nazwisko na zawsze związane jest właśnie z tym miejscem. Żona generała po jego śmierci mieszkała wraz z córką w Pałacu Staszica właśnie przez wzgląd na tę hojną darowiznę. Przestrzeń pałacu wypełniona była zbiorami po Dąbrowskim i pamięcią o nim samym. To przykład nietypowych relacji gmachu jako przestrzeni naukowej i człowieka, który nigdy w niej nie był, ale którego spuścizna (i pamięć o niej) nasyca tę przestrzeń.

Wjazd generała Jana Henryka Dąbrowskiego
Wjazd generała Jana Henryka Dąbrowskiego do Rzymu, przed 1850, autor: January Suchodolski

Podobny kontekst znaczeniowy ma pomnik Mikołaja Kopernika. Jak wiemy, „ten, co wstrzymał słońce i ruszył ziemię” nigdy w Warszawie nie był, ale właśnie w stolicy znajduje się jeden z najpiękniejszych jego pomników. Postacią Mikołaja Kopernika, a szczególnie sprawą jego pochodzenia, członkowie Towarzystwa zajmowali się bardzo intensywnie. Z satysfakcją przyjęli fakt, że Aleksander von Humboldt w korespondencji oświadczył, że Kopernika „nie innym krajowcem jak tylko Polakiem uznaje”[3]. Julian Ursyn Niemcewicz dodawał, „że tak poważne świadectwo uciszy zapewne zawiść postronnych, którzy nam i ten zaszczyt odebrać pragną”[4]. Sprawę budowy pomnika Kopernika poruszył Stanisław Staszic podczas spotkania w Hotelu Angielskim, w czasie którego świętowano wydanie Słownika języka  polskiego Bogumiła Lindego. Stanisław Staszic zaproponował wówczas zbiórkę funduszy na pomnik: „Sława narodowa Kopernika wymaga po nas, by go nam obcy nie wydzierali”[5]. Mikołaj Kopernik powstał więc w Warszawie, a Pałac Staszica stał się dla pomnika tłem i powodem jego istnienia. Magia miejsca dość mocno ujawniała się w działaniach spontanicznych, emocjonalnych i nietypowych. Gdy 20 stycznia 1826 roku zmarł Stanisław Staszic, pierwszą i jedyną myślą członków Towarzystwa było wystawienie trumny z jego zwłokami nie w kościele (a przecież kościół Świętego Krzyża znajdował się tuż obok), ale właśnie w Pałacu Staszica, a dokładnie pod jego arkadami, od strony Krakowskiego Przedmieścia, gdzie aż do chwili eksportacji zwłok, jak odnotował Kraushar, wśród tłumów ludności, zewsząd gromadzącej się, pozostawała. Skromna trumna odpowiadała woli i sercu zmarłego, lecz jakże poważny, jak zdumiewający był obraz mężów z nauki i zasług ojczyźnie znanych, skwapliwie unoszących swojego drogiego założyciela i najdzielniejszego opiekuna[6].

Owa magia miejsca dała o sobie znać ponownie w zupełnie niespodziewanym momencie. Otóż w 1858 roku Akademia Medyko-Chirurgiczna (zatwierdzona wolą cara 16 czerwca 1857 roku) otrzymała na swoją siedzibę gmach Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Od pierwszego posiedzenia upłynęło do tego czasu trzydzieści pięć lat. Z pewnością, gdy mieściła się tu Loteria, nie dbano o niego z należytą starannością. Akademia Medyko-Chirurgiczna lokowała się w gmachu etapami. Niespodziewanie 27 września 1858 roku do pałacu przybył car Aleksander II Romanow. Towarzyszył mu wówczas dr Teodor Cycurin — lekarz, patolog, ówczesny rektor Akademii. Car wygłosił kilka zdań skierowanych do młodzieży, ale także, jak podają źródła, „znalazł, że [gmach] był za szczupły i ubogi”[7]. Może w porównaniu ze wspaniałymi, przestronnymi i zadbanymi gmachami publicznymi w Petersburgu Pałac Staszica wydawał się mały i zaniedbany? Car był rozczarowany, bo spodziewał się znacznie więcej? Nie potrafił ukryć przykrości, jaką mu sprawiła konfrontacja wyobrażeń z rzeczywistością. A może jego opinia była po prostu satysfakcją człowieka, który widzi opuszczony gmach, pozbawiony swoich podstawowych funkcji.

Z mitem Pałacu Staszica, jego klasycystycznym stylem zmierzył się również Aleksander Apuchtin, kurator Warszawskiego Okręgu Szkolnego, w końcu XIX wieku. Z jego inicjatywy pałac został przebudowany. Projekt architekta Pokrowskiego zmienił nie tylko wnętrze, ale także elewację, która obłożona została majolikową kompozycją. Kopuła uzyskała kształt kopuły cerkiewnej, ponieważ postać gmachu miała nawiązywać do sprawy miejsca pochówku carów Szujskich (znajdującego się na tym obszarze w XVII wieku). Apuchtin urządził w pałacu cerkiew pod wezwaniem św. Tatiany Rzymianki i rosyjskie gimnazjum męskie. Zniszczono tym samym wizerunek pałacu, ale nie magię miejsca. Gdy tylko Rosjanie opuścili Warszawę (w 1915 roku), podjęto działania, aby przywrócić wykwintne kształty klasycystyczne i wrócić do pierwotnej funkcji gmachu — świątyni nauki. Chcąc stworzyć studium przypadku poświęcone historii gmachu, warto uwzględnić w nim epizody związane z obecnością postaci ważnych dla polskiej kultury. Henryk Sienkiewicz np. uczęszczał przez pewien czas do gimnazjum ulokowanego w Pałacu Staszica, z kolei Józef Ignacy Kraszewski przyszedł na świat w gospodzie sąsiadującej z gmachem[8].

Pałac przyciągał i przyciąga ludzi sławnych. Jako gmach publiczny zawsze (chociaż w różnorodny sposób) służy nauce. Niewątpliwie największą zasługą dla tego miejsca wykazał się Stanisław Staszic, do którego wdzięczni członkowie Towarzystwa skierowali w 1820 roku adres, którego treść jest aktualna również dzisiaj: „Dawać dowody obywatelstwa i przywiązania do ojczyzny — jest to za życia zasłużyć sobie na szacunek i wdzięczność współczesnych, na sławę u potomnych”[9].

Johann Wolfgang - wizerunek
Johann Wolfgang Goethe, przed 1775, autor: Georg Melchior Kraus

[1] A. Kraushar, Towarzystwo Królewskie Przyjaciół Nauk 1800—1832, księga III: Czasy Królestwa Kongresowego. Ostatnie lata 1828–1830, Kraków–Warszawa 1905, s. 366.
[2] Tamże, s. 367–368.
[3]  Tamże, s. 369.
[4]  Tamże.
[5]  Tamże, s. 367–368.
[6]  A. Kraushar, Towarzystwo Królewskie Przyjaciół Nauk 1800–1832, księga II: Czasy Księstwa Warszawskiego. 1807—1815, t. II, Kraków–Warszawa 1902, s. 106.
[7]  B. Bartkiewicz, Szkoła Główna Warszawska, Kraków 1901, s. 54.
[8]  https//www.geochaching.com/GC5JCWFhenryk Sienkiewicz, dostęp 20.04.2015; Książka jubileuszowa dla uczczenia pięćdziesięciolecia działalności literackiej J.I. Kraszewskiego, Warszawa 1880, s. 35.
[9]  A. Kraushar, Towarzystwo Królewskie Przyjaciół Nauk 1800–1832, księga III: Czasy Królestwa Kongresowego. Czterolecie drugie, 1820–1824, Kraków–Warszawa 1904, s. 104.