Rekonstrukcje i niedoszłe atrakcje. O spacerowo-turystycznych kontekstach placu pod Kopernikiem

Igor Piotrowski

„No i gdzie pan, panie Teosiu, zamierza prowadzić dziś wycieczkę? — zagadnąłem pana Piecyka, spotkawszy się z nim na umówionym miejscu pod pomnikiem Kopernika”[1]. Narrator felietonów Wiecha umawia się ze swoim bohaterem — warszawskim cicerone — na placyku zamykającym Krakowskie Przedmieście po to, by wysłuchać opowieści o tradycji zbiórek kwasiarzy kapusty pod Kopernikiem, opinii o detalach samego pomnika dłuta Bertela Thorvaldsena, wspomnień o Nowym Świecie i jego — przede wszystkim — dawnych urokach gastronomicznych. Po czym uczestnicy wycieczki ruszają pod przewodem Teosia Piecyka na tzw. Nowik. Felieton przyświadcza pewnej oczywistości. Jeśli spotykamy się „pod Kolumną”, to spacerujemy na Starówkę lub Krakowskie Przedmieście, jeśli „pod Kopernikiem”, to na Krakowskie lub Nowy Świat. Miejsce to stanowi oczywisty punkt zborny nie tylko z powodu wygody i szerokości ulicy w tym miejscu, ale także dlatego, że jest ono granicą pomiędzy odmiennymi częściami Traktu. Ta ich inność jest zauważana na pierwszy rzut oka i była wielokrotnie konstatowana, również w przewodnikach warszawskich, np. Bohdan Grzymała-Siedlecki kazał dziadkowi z wnukiem spacerującym po Warszawie stwierdzać ową różnicę naocznie. Pofalowana linia elewacji kamienic zachodniej strony Krakowskiego Przedmieścia, pełna nierówności, zatok i załamań jego wschodnia strona oraz łagodnie łukowaty przebieg monotonnego Nowego Światu każą wątpić młodemu bohaterowi w potencjał atrakcji i zabytków tego drugiego: „To naprawdę wąska, zatłoczona i jednostajna ulica. Gdybym miał po niej kogoś oprowadzić, to chyba nic interesującego bym nie powiedział”[2]. To oczywista podpucha, bo zaraz dziadek przemądrzałemu małolatowi ukaże, jak ten bardzo się myli. Równy szereg nieefektownych — wydawałoby się — fasad kryje swoje ciekawostki i tajemnice. Jednocześnie na okładce książeczki projektu Romana Szałasa umieszczono sylwetki dziadka i wnuka na tle Pałacu Staszica, bo gdzie indziej mogliby podobną perspektywą uzyskać dla tomu o przechadzce Nowym Światem i Alejami Ujazdowskimi.

Krakowskie Przedmieście z pomnikiem Kopernika, widok z okna Pałacu Staszica
Krakowskie Przedmieście z pomnikiem Kopernika, widok z okna Pałacu Staszica, 1938, sygn. F.7315/III, BN, Polona
Krakowskie Przedmieście z pomnikiem Kopernika, widok z okna Pałacu Staszica, 2012
Krakowskie Przedmieście z pomnikiem Kopernika, widok z okna Pałacu Staszica, 2012, fot. A. Wójtowicz

Dwa światy rzeczywiście zostają przedzielone i dziś widać gołym okiem tę odmienność w zabudowie, za którą wciąż idą różnice funkcjonalne, chociaż powojenne przebicie Świętokrzyskiej za Nowy Świat i jej znaczne poszerzenie, które uczyniło z niej ulicę urzędów i ministerstw, odcięło początkowy (lub, jak kto chce, końcowy[3]) fragment tej drugiej ulicy i uczyniło ją nieco urozmaiconą (dodajmy do tego zresztą odcięcie fragmentu z drugiego końca biegu, za Alejami Jerozolimskimi, z powodu budowy Białego Domu właściwie unicestwiono wschodnią pierzeję tego odcinka). Jednocześnie kilka lat po publikacji Warszawskich przechadzek z wnukiem, w 1996 roku, Nowy Świat wyremontowano, poszerzając chodniki i czyniąc z niego quasi-deptak (pozostawiono bowiem w środku wąską jezdnię dla ruchu komunikacji miejskiej, taksówek, służb i urzędów; błąd ten powtórzono zresztą w trakcie remontu Krakowskiego Przedmieścia w latach 2006-2008). Niemniej jednak od połowy lat dziewięćdziesiątych nie trzeba było się już tak bardzo przepychać po chodnikach Nowego Światu — przez następną dekadę pozostałością tej ciasnoty było wąskie gardło między Świętokrzyską a początkiem Krakowskiego Przedmieścia, zresztą spacer tą reprezentacyjną arterią na przełomie wieków nie należał zawsze do przyjemności, m.in. z uwagi na duży ruch samochodowy, parkujące na chodnikach auta i tragiczny stan trotuarów. Mimo wszystkich tych zbieżności Krakowskiego Przedmieścia z Nowym Światem inne obiekty na nim stoją, na tym pierwszym możliwy jest jakiś oddech, zachowanie określonego dystansu wobec architektury (która tego wymaga: pałace, kościoły) i drugiego człowieka (co szczególne cenne w czasach social distancingu), jest wreszcie na nim znacznie więcej zieleni. Mimo że remont dość skutecznie przetrzebił stojące przy samej ulicy drzewa, zostały na szczęście zadrzewione skwery. Nie można tego powiedzieć o Nowym Świecie nawet w wersji po remoncie, tam nie ma na to po prostu miejsca (żeby znaleźć ów oddech i trochę zieleni, trzeba wejść na jego zaplecze i jeszcze się od niego nieco oddalić).

Główny szlak spacerowo-turystyczny stolicy dzieli się na trzy czy nawet cztery części o bardzo zróżnicowanym charakterze, wymagające także innego sposobu poruszania się, dostarczające innych wrażeń: dzielnicę staromiejską (wraz z Nowym Miastem), Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat i Aleje Ujazdowskie z ciągiem parkowo-ogrodowym. Trakt ten jest położony równolegle, ale w pewnym oddaleniu od Skarpy Warszawskiej, która tylko w kilku miejscach stanowi malownicze, dostępne dla spacerowiczów punkty widokowe. Tu trzeba wyraźnie powiedzieć, że jednym z takich nieoczekiwanych miejsc i jedynym (poza placem Zamkowym), który leży bezpośrednio na Trakcie Królewskim, jest właśnie placyk pod Pałacem Staszica, a to za sprawą rozebranego przeszło 100 lat temu pod adresem Krakowskie Przedmieście 2 pałacu Karasia i długiego trwania pata wokół tej działki. Splot rozlicznych czynników instytucjonalno-ustrojowych sprawił, że potencjał tkwiący w tym miejscu nie został nigdy wykorzystany, również nie udało się założyć estetycznego skweru z fontanną, rzeźbami i widokiem na Wisłę, co postulował w jednym z projektów z początku lat pięćdziesiątych architekt Zygmunt Stępiński i co byłoby dość logiczne[4]. W roku 2020 na działce nadal, od kilkudziesięciu lat, jest parking (wcześniej, przed wojną i w jej trakcie, był niedostępny, ogrodzony ogródek), a główną część widoku zasłania tylna ściana kamienicy pod adresem Oboźna 11 (Stępiński postulował jej wyburzenie, rzeczywiście od strony Krakowskiego Przedmieścia, nawet po przebiciu okien, prezentuje się ona dość upiornie, czego nie można powiedzieć o jej froncie i wnętrzach). Projekt wybudowania na wolnej działce budynku, który pojawił się w ostatniej dekadzie, odchodzi od rekonstrukcji pałacu na rzecz bardzo ogólnego podobieństwa bryły budowli, w której mieściłyby się biura i sklepy. Budzi on najgorsze skojarzenia, to jest te z koszmaru postawionego przy Senatorskiej między Podwalem i Miodową (nazywający się oficjalnie „Plac Zamkowy”). Na szczęście jak na razie nie udało się go wznieść. Wcześniej były pomysły wybudowania tam gmachu na siedzibę Polskiej Akademii Nauk, ale roszczenia spadkobierców udaremniły ten pomysł. Z jednej strony mamy zatem krzyczące niedomknięcie pierzei, a z drugiej niezbyt malowniczy oddech i klin nawietrzający Krakowskie Przedmieście[5].

Pomnik Kopernika w czasie przebudowy Pałacu Staszica na cerkiew Św. Tatiany Rzymianki
Pomnik Kopernika w czasie przebudowy Pałacu Staszica na cerkiew św. Tatiany Rzymianki, Warszawa, nakł. A. Chlebowski, ok. 1901,  pocztówka, sygn. DZS XII 8b, BN, Polona
Pomnik Kopernika, widok na nieistniejący dziś pałac Karasia, 1903
Pomnik Kopernika, widok na nieistniejący dziś pałac Karasia, 1903, A. Wortman, sygn. DZS XII 8b/p.19/14, BN, Polona
Postój dorożek na placu przed Pałacem Staszica, Warszawa b. pałac Staszica
Postój dorożek na placu przed Pałacem Staszica, Warszawa b. Pałac Staszica, nakł. St. Winiarskiego, 1900, sygn. Poczt.21159, BN, Polona

Jednocześnie niewybudowanie niczego na działce Krakowskie Przedmieście 2 powoduje większe wyeksponowanie wzniesionego na placu za ulicą Oboźną w połowie lat pięćdziesiątych socrealistycznego Domu Turysty Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego (PTTK, obecnie Hotel Harenda; Krakowskie Przedmieście 4), który sięga aż do ulicy Karasia i kończy się sąsiadującą bezpośrednio z zabudowaniami Uniwersytetu Warszawskiego piwnicą pod Harendą. Wybór tej lokalizacji wzbudzał pewne kontrowersje już choćby dlatego, że nowy obiekt stanął na miejscu kamienicy Staniszewskiego, która tym samym stała się jedyną nieodbudowaną fasadą po stronie parzystej Krakowskiego Przedmieścia od Oboźnej po kościół Wizytek. Stanisław Gieysztor narzekał w trakcie budowy tego gmachu w swoich pamiętnikach, że na miejscu tej kamienicy „ma stanąć jakiś Dom Dziecka czy Dom Matki, czy może Dom Towarzyszki”[6], dobrze oddając dezorientację co do przeznaczenia wznoszonego gmachu. Rzeczywiście początkowo turyści mieli być umieszczeni w gigantycznym gmachu, który ostatecznie nie powstał przy ulicy Prusa między Wiejską a Konopnickiej, z kolei na Krakowskim Przedmieściu przy Oboźnej miało mieć siedzibę Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, a następnie Centralna Rada Związków Zawodowych (finalnie znalazła się nieopodal, u zbiegu ulic Karasia, Bartoszewicza i Kopernika, w przedwojennej siedzibie Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych). Jak pisze Jarosław Zieliński, z tej odmiennej pierwotnie funkcji wynikały niedostosowania do wymogów turystów i ciasnota wnętrz (zwłaszcza recepcji i holów), ale równocześnie dom ma tylko trzy kondygnacje i jest dobrze „zsynchronizowany z zabytkową zabudową Krakowskiego Przedmieścia”[7] — mówiąc brutalniej: znacznie lepiej niż owa nieodżałowana kamienica Staniszewskiego, której elewacja od Oboźnej po przebudowie z lat trzydziestych robiła na zachowanych fotografiach przygnębiające wrażenie[8]. W „Turyście”, to jest organie tegoż samego PTTK, z marca 1953 roku do materiału o nowej budowli wkradł się z kolei charakterystyczny błąd: to w odbudowanym — według miesięcznika — pałacu Karasia (którego reprodukcję zamieszczono) miał się znaleźć Dom Turysty, informacji towarzyszyły słuszne uwagi o „doskonałym tle bocznym”, jaki elewacja ta stanowić będzie dla pomnika Kopernika[9]. Jak wiemy, kłopot polegał na tym, że nie został on tamże odbudowany ani wtedy, ani w ogóle.

Krakowskie Przedmieście, 1909,Stanisław Sawiczewski
Krakowskie Przedmieście, 1909,Stanisław Sawiczewski, sygn. DŻS XII 8b/p.107/27, BN, Polona

Dom Turysty nie stał się jednak miejscem istotnym na mapie noclegowo-hotelowej Warszawy choćby z tego powodu, że obiekt był kameralny jak na potrzeby turystyczne ówczesnej Warszawy (ciekawie wypada porównanie z tym niepowstałym gigantem z ulicy Prusa, ale również z domami turysty zbudowanymi w innych dużych polskich miastach). Ładnie położona obok biegnącej w dół po skarpie ulicy Oboźnej Harenda miała pewne znaczenie gastronomiczno-rozrywkowe na tzw. szlaku hańby, to jest ciągu nocno-knajpianego życia elit peerelowskiej Warszawy, również poprzez bliskość uniwersytetu okresowo była ważnym miejscem z punktu widzenia kultury studenckiej. Inna rzecz, że trudno ją nazwać na tym szlaku lokalem pierwszorzędnym[10]. Jednocześnie w pobliżu Domu Turysty znajdowały się inne obiekty hotelowe, przede wszystkim te leżące na Krakowskim Przedmieściu (Bristol, Hotel Europejski), ale dodać należy względnie niedaleko położony w dawnej Resursie Obywatelskiej przy Krakowskim Przedmieściu 46 Warszawski Dom Wczasowy, w którym kwaterowali pracownicy rolnictwa[11], a nade wszystko znajdujący się na placu Powstańców Warszawy wzniesiony w połowie lat sześćdziesiątych wielki Dom Chłopa przeznaczony również dla turysty zbiorowego. To otwarcie turystyczne na masowość jest cechą charakterystyczną tego okresu, chociaż nadal dużą liczbę miejsc zajmowanych na tej ważnej i dobrze położonej ulicy zajmowali obcy i osoby w delegacjach, również w Domu Turysty[12].

Krakowskie Przedmieście, przed 1912, nakł. Tow. Wyd. „Świt”
Krakowskie Przedmieście, przed 1912, nakł. Tow. Wyd. „Świt”, Warszawa, sygn. Poczt.21073-21091, BN, Polona

Dokumentacja fotograficzna pobytu turystów na Trakcie jest niezadawalająca, podobnie zresztą jak i wszelkich innych spacerowiczów i przechodniów (mimo ogromu materiałów ikonograficznych, jakimi dysponujemy; znacznie lepiej wygląda to, co widać na Nowym Świecie, ale i w tym przypadku nieco łatwiej o fotografie robione z poziomu ulicy). Obraz zorganizowanej turystyki zbiorowej, zarówno pieszej, jak i autobusowej, w filmach ogranicza się do scen komediowych o przewidywalnej wymowie: na nic nie ma czasu, a przewodnik opowiada swoje drętwe anegdoty w tempie i trybie płyty gramofonowej (Przygoda na Mariensztacie, Wojna domowa). Sama historia, również wizualna, turystyki w polskim mieście Warszawie i na Trakcie Królewskim jest do przebadania i napisania. Jak odróżnić spacerowicza od interesanta, a jak spacerowicza od turysty, jeśli nie jest on członkiem zorganizowanej grupy? Nie każdy jest japońskim podróżnikiem, Hachiro Yamadą, któremu w chodzeniu po mieście w 1926 roku asystuje fotoreporter „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”[13].

Wspomniany remont Krakowskiego Przedmieścia uporządkował wiele na placu przed Pałacem Staszica, przede wszystkim uprzystępnił sam pomnik, uwidocznił także, że świętujemy już cały wiek wiecznej prowizorki w sprawie dziury po pałacu Karasia, reszta jest w porządku, choć autobusy i wybrane samochody nadal jeżdżą po Trakcie, a nawierzchnia jezdni musi być regularnie remontowana z powodu błędnych decyzji podjętych w czasie głównego remontu. Zawalenie placyku samochodami było permanentne i każdy, kto musiał przepychać się po wąskim chodniku między nimi jeszcze kilkanaście lat temu, może to poświadczyć (widać to zresztą na licznych zdjęciach) i odetchnąć z ulgą: można w spokoju usiąść, zrobić sobie zdjęcie z Kopernikiem, przyjrzeć się, jak perspektywa Krakowskiego Przedmieścia kiedyś wyglądała, a to dzięki szklanemu kubikowi z reprodukcją obrazu Canaletta (jest to jedna z czterech takich tablic na Trakcie), malarza, którego twórczość była wielkim fantazmatem czy nawet fetyszem dla odbudowy stolicy i nadal najwyraźniej jest, skoro każdy może przeczytać w Wikipedii, w haśle „Krakowskie Przedmieście”, że użyty do remontu granit o żółtawym odcieniu został celowo sprowadzony z Chin, by imitować nawierzchnię znaną z tych obrazów[14]. Taki spacerowicz czy turysta może także zainteresować się znajdującą się na elewacji Domu Turysty tablicą, wmurowaną zamiast podobnej odsłoniętej w końcu lat trzydziestych XX wieku w ścianie kamienicy Staniszewskiego, a zniszczonej w trakcie wojny, dotyczącej miejsca zamieszkania tu w latach 1878-9 Stanisława Wokulskiego, co zostało udowodnione nieco wcześniej przez Stefana Godlewskiego[15]. Jej treść z konieczności obecnie sytuuje się o stopień dalej i jest poniekąd upamiętnieniem upamiętnienia, skoro kamienicy już nie ma, zatem zaczyna się od słów „W tym miejscu stał dom, w którym mieszkał…” itd. (analogiczna tablica znajduje się w bramie kamienicy Krakowskie Przedmieście 7, a dotyczy mieszkania Ignacego Rzeckiego, ale tu dolne kondygnacje budynku — mimo zniszczeń — przetrwały, podobnie zresztą jak tablica). Miejsce zostało również oznaczone na mapie Google’a, doczekało się 43 opinii, w tym większości bardzo dobrych (stan na grudzień 2020 roku).

Krakowskie Przedmieście, widok na Kościół Świętego Krzyża i Pałac Staszica, przed 1939
Krakowskie Przedmieście, widok na kościół Świętego Krzyża i Pałac Staszica, przed 1939,  sygn. Poczt.21445, BN, Polona

Na początku kwietnia 2008 roku (ale nie był to prima aprilis!) Katarzyna Ratajczyk, szefowa biura promocji miasta Warszawy, zaproponowała, by w ramach stałej, cyklicznej atrakcji dla przechodniów i turystów zrzucać z okna na chodnik atrapę fortepianu (odbywałoby się to na podobnej zasadzie co trykanie poznańskich koziołków czy hejnał mariacki w Krakowie)[16]. Zbliżał się nieuchronnie Rok Chopinowski (2010), toteż temat narzucał się sam, podobnie jak chęć zrobienia z wielkiego kompozytora marki. W ustach przedstawicielki ratusza pojawiło się też porównanie do Sherlocka Holmesa z londyńskiej Baker Street — jeśli wierzyć enuncjacjom sprzed lat[17]. Według relacjonujących ten pomysł rzecz miałaby mieć miejsce na Krakowskim Przedmieściu, lecz fortepian wypadałby nie z okna pałacu Zamoyskich, z którego po zamachu na generała Berga we wrześniu 1863 roku wyrzucono ponoć instrument, na którym rzeczywiście miał grywać Chopin, a z leżącego nieopodal pałacu Czapskich (obecnie w użytkowaniu Akademii Sztuk Pięknych), konkretnie z lewej oficyny w sąsiedztwie narożnika z ulicą Traugutta, gdzie pianista miał mieszkać przed ostatecznym wyjazdem z Warszawy[18]. Do niczego takiego nie doszło, a Ratajczyk została nominowana za całokształt swoich działań i propozycji (a był tam również inny, jeszcze bardziej makabryczny pomysł rekonstrukcyjny, to jest powstanie w getcie) do Nogi od Stołka[19], prześmiewczej nagrody organizowanej przez „Gazetę Stołeczną”, ale jej nie dostała. Skończyło się na ławeczkach chopinowskich ustawionych m.in. na świeżo wyremontowanym, Krakowskim Przedmieściu w miejscach pamięci związanych z kompozytorem, zatem także i w pobliżu obu pałaców. Pamięć o Chopinie uległa rozproszeniu, centralnym miejscem kultu pozostał położony efektownie, ale nieco ubocznie na Tamce tzw. Zamek Ostrogskich i Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, siedziba otwartego w 2010 roku nowoczesnego muzeum, chociaż Krakowskie Przedmieście jest kluczowym składnikiem, jak to nazwała Kornelia Sobczak, „puchnącej” z dekady na dekadę topografii Warszawy Chopina[20].

Pałac Zamoyskich w Warszawie po zamachu na Fiodora Berga, ul. Nowy Świat, domena publiczna
Pałac Zamoyskich w Warszawie po zamachu na Fiodora Berga, ul. Nowy Świat, domena publiczna

Cyklicznemu wyrzucaniu atrapy fortepianu jako atrakcji turystycznej przeszkodziły już choćby względy techniczne (ruchliwość miejsca, potrzeba nastarczania egzemplarzy). Pomysł na zakasowanie innych miast był doprowadzeniem do absurdu postępującej i wszechogarniającej mody, szału rekonstrukcyjnego, który wciąż zresztą ma się dobrze i można powiedzieć, że odtwarzanie zamachu na papieża na dowolnym stadionie czy wybuchu powstania warszawskiego w Inowrocławiu jest z tego samego ducha (dokładają się do tych imprez finansowo samorządy, programy ministerialne itp.). Miejsce nie musi się w ogóle zgadzać, a i zdarzenia traumatyczne są przedmiotem do dowolnego odgrywania. Najbardziej naiwna była w tym wszystkim myśl, że do wykreowania „marki” z takiej inscenizacji potrzebna jest rzecz „dynamiczna i niekonwencjonalna”[21], podczas gdy wszystkie te inscenizacje bitewno-wojenne, ale również trykanie koziołków, odgrywanie hejnału, spacerowanie Sherlocka, są statyczne do bólu (ta też by przecież taką być musiała: fortepian musiałby upadać w to samo, określone miejsce w przewidywalnym czasie i tempie). Z kolei w marcu 2018 roku w asyście ministra kultury Piotra Glińskiego, zaprezentowano kopię fortepianu firmy Bucholtz, na którym miał grać młody Chopin. Można powiedzieć, że to zgoła niewinna (i znów dość hobbystyczna inicjatywa), ale charakterystyczne, że zapłacił za nią Orlen, a minister i wicepremier polskiego rządu nie zawahał się mówić o „wielkim” i „symbolicznym” wydarzeniu („bo ktoś kiedyś chciał ten fortepian zbrukać, zniszczyć”)[22], a nawet o „spłataniu figla historii”[23]. Na pierwszy rzut oka jest to inicjatywa przeciwstawna pomysłowi Ratajczyk. Ale w gruncie rzeczy opiera się na tym samym: wynalezieniu tradycji w oparciu o jeden, co prawda ważny tekst literacki, niezależnie od tego, co się chce w niego wtłoczyć. Konserwatywne złudzenia są równie utopijne co progresywne nadzieje, przeszłości się nie da oszukać, historii spłatać figla, nikt na tym klamocie nie zagra jak Chopin, bo istota tego zdarzenia właśnie dokonała się poprzez zniszczenie relikwii: konkretnego instrumentu i pamiątek mających bezpośredni kontakt z geniuszem. Rekonstruowanie czegokolwiek nie jest działaniem konserwatywnym, a na pewno nie jest samo przez się działaniem konserwującym (pod pewnymi względami jest jego głębokim zaprzeczeniem), ale jest projektowaniem i konstruowaniem w oparciu o to, co się ma obecnie do zaproponowania, w co się wierzy i wyznaje itd. Rzecz ta powinna być oczywista w takim miejscu jak plac przed Pałacem Staszica z jego historią i licznymi przemianami, również tymi najnowszymi.

[1] Wiech, Na Nowiku, w: tegoż, Śmiech śmiechem, Warszawa 1976, s. 84.
[2] B. Grzymała-Siedlecki, Warszawskie przechadzki z wnukiem 2. Trakt Królewski, Pałac Staszica — Belweder. Przewodnik, Warszawa 1990, s. 5.
[3] Biorąc pod uwagę numerację, niemniej jednak pamiętając o chronologii i historii, to zwykle początek jakiegoś traktu należałoby rozpatrywać z punktu widzenia centrum, z którego trwała akcja kolonizacyjna, szczególnie wyraźnie taki dysonans odczuwać możemy w przypadku Krakowskiego Przedmieścia. Każda ulica ma niewątpliwie dwa początki lub dwa końce.
[4] J. Zieliński, Realizm socjalistyczny w Warszawie. Urbanistyka i architektura (1949—1956), Warszawa 2009, s. 124.
[5] Szerzej o tym casusie piszę w: I. Piotrowski, Jerzy Kasprzycki przeskakuje przez parkan i zrywa śliwki (1936—1938), czyli o nieistniejącym skwerze i pustce po pałacu Karasia, w: Wszechświat, bezład, pustka, red. M. Czapiga, K. Konarska, Wrocław 2014, s. 245—257.
[6] S. Gieysztor, Moja Warszawa, Warszawa 2010, s. 690.
[7] J. Zieliński, Realizm socjalistyczny…, s. 290.
[8] http://www.warszawa1939.pl/galeria-powiazany/krakowskie-4-b/galeria-powiazana-1986-widok-calej-kamienicy, dostęp 20 XII 2020.
[9] Dom Turysty w Warszawie, „Turysta”, 1953, nr 3, s. 21.
[10] O. Budrewicz, Bedeker warszawski, Warszawa 1966, s. 149—150; z literatury wspomnieniowej np. R. Śliwonik, Portrety z bufetem w tle, Warszawa 2001, s. 71—77.
[11] M. Radomiński, Wczasy na Krakowskim Przedmieściu, „Tygodnik Kulturalny”, 1967, nr 10, s. 9.
[12] J. Zieliński, Realizm socjalistyczny…, s. 290, przyp. 361; Ka., Pierwszy warszawski „Dom Turysty”, „Stolica”, 1956, nr 6, s. 2.
[13] https://www.szukajwarchiwach.gov.pl/jednostka/-/jednostka/5935827/obiekty/321302#opis_obiektu, dostęp 21 XII 2020.
[14] https://pl.wikipedia.org/wiki/Ulica_Krakowskie_Przedmie%C5%9Bcie_w_Warszawie, dostęp 21 XII 2020.
[15] O początkach w książce: S. Godlewski, L.B. Grzeniewski, H. Markiewicz, Śladami Wokulskiego. Przewodnik literacki po warszawskich realiach „Lalki”, oprac. L.B. Grzeniewski, Warszawa 1957, passim, przede wszystkim Posłowie, s. 181—197.
[16] A.S. Dębowska, Warszawa — miasto spadających fortepianów, https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,5083228.html, dostęp 19 XII 2020.
[17] Tamże.
[18] Tamże.
[19] https://www.agora.pl/plebiscyt-na-stolek-i-noge-od-stolka-2008, dostęp 19 XII 2020.
[20] K. Sobczak, X Konkurs. Triumf buntownika. 2—19 października 1980 roku, w: A. Arendt i in., Chopinowskie igrzysko. Historia Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina 1927—2015, Warszawa 2020, s. 234—235 i przyp.27.
[21] D. Szwarcman, Komu fortepian spadł na głowę?, https://szwarcman.blog.polityka.pl/2008/04/03/komu-fortepian-spadl-na-glowe/, dostęp 20 XII 2020.
[22] Pierwsza prezentacja kopii warszawskiego fortepianu Chopina, http://www.mkidn.gov.pl/pages/posts/pierwsza-prezentacja-kopii-warszawskiego-fortepianu-chopina-8212.php, dostęp 19 XII 2020.
[23] Piotr Gliński: spłataliśmy figla historii, https://niezalezna.pl/220047-piotr-glinski-o-rekonstrukcji-fortepianu-chopina-splatalismy-figla-historii, dostęp 19 XII 2020.